7 stycznia 2014

Głodny jak pies



To właściwy moment na wznowienie pisania. 
Mieszkamy w nowym miejscu, mamy za sobą sporo przygód i doświadczeń, więc pora zarchiwizować część z tych myśli, które uciekają i przestają być wspomnieniami, a stają się zapomnieniami.
Ostatnio coraz częściej sięgam po aparat, więc poza przelewaniem myśli na klawiaturę, uprawiam również przelewanie obrazów na jotpegi.
Kilka dni temu rozmawiałem z Anią o uciekających wspomnieniach, które można złapać i zamknąć w jednej z szufladek swojej pamięci za sprawą zdjęć. Mam wiele wspomnień, które odnajduję w swojej głowie za sprawą zdjęć, jakie zostały zrobione przy okazji jakiejś sytuacji, i to tylko dzięki tym zdjęciom wspomnienia są wciąż żywe.

Dużo się dzieje, więc do rzeczy. Trzeba to wszystko ogarnąć i opisać.
Na początek zacznę od teraźniejszości. Od pół godziny siedzę w pracy, w biurze. Zanim zacznę walkę z mailami i niedokończonymi projektami, kradnę nieco korporacyjnego czasu na zaspokojenie własnych potrzeb i wyżywam się twórczo.
Kolejna sprawa warta opisania to mój lunch, który siedzi w rogu mojego biura i łapczywie na mnie zerka. Dobrze, że jest zamknięty w plastikowym pojemniku, bo inaczej mógłby rzucić się na mnie, a walka zajęłaby mi kolejne cenne minuty pracy.
Do niedawna nie przygotowywałem, nie jadałem i nie lubiłem (?!) jedzenia w pracy, ale od kiedy żyję aktywnie wszystko musiało się zmienić. Wiadomo, że energia jest potrzebna. Poza tym jeżeli nie dostarczam tej energii mojemu organizmowi już od rana, to on bardzo sprytnie magazynuje zapasy tłuszczu na wszelki wypadek, w obawie przed ewentualnym kryzysem.
Dlatego jem drugie śniadanie!

Wczoraj byliśmy na długim spacerze w parku Grabiszyńskim, więc dla podkolorowania tego posta dodam zdjęcie zmęczonego, brudnego, głodnego, ale szczęśliwego psa.


3 sierpnia 2011

WOLNA REPUBLIKA MAXLANDIA

(proponuję powiększyć poniższe zdjęcie - diabeł tkwi w szczegółach)

What the fuck?

Zdjęcie zrobione na trasie wakacyjnej wyprawy rowerowej.
Co myśleć? Na pewno pomysłowe.

16 czerwca 2011

dzień dobry

Najpierw dałem jej kwiat słonecznika (banalnie romantyczny styl) - 
bez okazji, bo myślę o niej, bo jest.  
Później chwila wspólnej codzienności - 
od naczyń w zlewie, do rozmowy na balkonie.
Obudziłem stary rower - przyszła wiosna, 
więc pora zdjąć kołdę kurzu i ruszyć na pierwszą w tym sezonie tułaczkę 
(za drugim podejściem rower ożył). 
Park, łąka, piwo w małej butelce, kilka zdjęć, sztuczki para cyrkowe - jak na zdjęciu. 

A wracając złapała nas burza, 
złapała nas w drodze i niemal siłą zrzuciła mokre od deszczu ciuchy na podłogę, 
a nas na łóżko, 
na siebie. 

Dobry dzień.

11 czerwca 2011

pół żartem

obserwacja kociego istnienia i funkcjonowania, potwierdza, że jego lifestyle jest tym, do czego przeciętny człowiek dąży przez całe swoje życie (a zwykle tego nie osiąga)

można lubić lub nie,
ale przyznać trzeba, że bez nich
świat byłby pozbawiony gracji 




26 maja 2011

14 maja 2011

marionetki (przekaz podprogowy)

w obliczu aktualnych przemian politycznych
i powszechnego zagrożenia związanego ze społecznym zobojętnieniem,
bardzo proszę o powołanie nowego Jezusa Chrystusa,
bo już mnie głowa boli od lamentów tych wszystkich nieszczęśników,
których tylko czyjaś spektakularna śmierć przywoła do porządku
i przypomni kim jest Bóg


7 maja 2011

waniliowe oczy... (usta są moje)

pocałunki wymieniane, jak pytania i odpowiedzi
z ust do ust
słodki dialog
prowadzony językami
ale bez słów
lepiej mówić emocjami 



koniec koszmarów

nadszedł czas, kiedy różnica temperatur pomiędzy mieszkaniem a dworem nie wpędza w depresję